piątek, 27 stycznia 2012

Znowu zostałam sama...

Wiedziałam, że tak będzie ja już tak mam, zawsze wybieram to złe wyjście. Szkoda że dowiaduje się o tym po czasie.
Teraz nie mam nikogo i jest mi z tym cholernie źle, tak strasznie źle.
Wiecie jak to jest kiedy traci się przyjaciela, ja wiem doświadczała to wiele razy, ale nigdy nie straciłam brata.
Mieliśmy być nie rozłączni, nasze dzieci miały bawić się razem.
Chciał żebym pobudowała się obok niego, powiedział że on ze mną wytrzyma kiedy mówiłam że tak jak wszyscy odejdzie.
Mylił się, a ja jak zawsze miałam rację, chociaż raz chciała bym się mylić. Teraz to już i tak nie ważne, głupia byłam.
Nie pisał przez dwa dni, myślałam że szuka rozwiązania, ja też go szukałam.
Za szybko podjęłam pierwszą decyzję, myślałam że nie przywiąże się do niego, ale on jest brat jak tu się nie przywiązać skoro we wszystkim jesteście podobni.
Potem powiedziałam się od kolegi, że ma nowe GG, nie wysłał nr. czyli nie znalazł rozwiązania, przyjął moją pierwszą wersję.
On zrezygnował, ja też. Nie mam z kim porozmawiać. Nie napiszę. Bo obiecałam że jeśli stwierdzi że nie chce mieć nic wspólnego nie będę go zatrzymywać.
Nie myślę o tym jednak są chwile i ludzie którzy mi o tym przypominają obcięłam dready dorobiłam 2 kolczyki jutro farbuje włosy tak próbuje się zmienić aby nie było rzeczy przy mnie które przypominają mi brata.
Dla mnie on umarł. Niech tak zostanie. Po co to zmieniać i tak już będzie tak jak kiedyś.
Teraz chociaż jest tak, jak było zanim został przyjacielem. Znowu palę i za dużo piję...

sobota, 14 stycznia 2012

Cios tępym nożem w brzuch.

Mogę policzyć na palcach u jednej ręki ile razy doświadczyłam szczęścia chociaż przez tydzień.
Z chwil których wolała bym nie pamiętać, zapomnieć można zrobić trzy tomową encyklopedie.
Nikt mi nie powie że mamy to na co zasłużyliśmy bo to nie prawda. Jak człowiek który nie robił tak obrzydliwych i podłych rzeczy może doświadczać ich przez trzy lata dzień w dzień.
Przez całe gimnazjum przeżyłam takie piekło nawet nie wiem do czego to porównać. Nikomu tego nie życzę. Pod koniec III w drodze powrotnej do domu płacząc powtarzałam sobie zawsze że tam radę że wytrzymam że już nigdy nie będę miała z nimi nic wspólnego. No otóż mam z jedną z nich chodzę do szkoły wolę ją omijać ale za każdym razem kiedy widzę z nią jakiegoś bliskiego znajomego albo jakąś bliska znajomą to łzy mi same do oczu napływają nie potrafię przyglądać się kiedy w ten samo sposób ona wita się z moją koleżanką w jaki ja się witałam. Kiedy mój kolega śmieje się w ich towarzystwie.
Ja nie łamie własnych tak ważnych postanowień więc jedynym wyjściem jest zrywanie kontaktu z tymi osobami. To już postanowione nie pozwolę jej czerpać z satysfakcji z tego jak ja się czuje. Nie da się inaczej za bardzo to przeżyłam żeby teraz nie zwracać na to uwagi. Jeśli te osoby zrozumieją o co mi chodzi to same podejmą decyzję ja im tego nie powiem to już należy do nich.
Tym czasem muszę się zrelaksować. Bo naradę nie za dobrze się z tym czuję.