Nie byłam w stanie na nic wczoraj odpowiedzieć.
Muszę dokładnie przemyśleć czym spowodowane jest moje zachowanie.
Robię coś pod wpływem impulsu potem znajduje sens mojego zachowania.
1. miałam dobry humor w czwartek i w sobotę, owszem. To jednak nie świadczy o tym, że radzę sobie świetnie wstaje rano (10.00) mniej więcej do 14.00 lekarstwa mają wpływ na humor, a co potem?
Potem no cóż,
każdy kto widział mnie przez 3 tygodnie w tył wie jak podtrzymuje mój normalny nastrój.
Szkoła kiedy trzeba wstać w nocy (6.00 -,-) aby pójść tam wyglądając w miarę normalnie wtedy tabletki działają do 9.00, skrócony czas działania ze względu na stan nie wyspania.
A potem, siedzisz jak przyćmiony i zastanawiasz się czy jutro masz z czegoś jakaś pracę pisemną czy musisz wrócić i zrobić ściągi czy możesz iść i oddać się uciechą życia zawartym w paru butelkach.
Jest jeszcze inna sprawa która trzymała mnie w w miarę dobrym nastroju - kontakt.
Nic
nie cieszyło mnie tak jak to że biorę prysznic, układam włosy, ubieram
się na spotkanie spotkanie z moją największa miłością, moim
ucieleśnieniem tego co czuje. Upijałam się tym widokiem, kurwa jak mi
tego teraz brakuje, a to dopiero piezy dzień. Brakuje tak bardzo bo
myślę o tym co będzie przez kolejne dni i miesiące. Jak mi brakuje tego
planowania jedynie jutrzejszego dnia i zastanawiania się co jutro
zrobię.
Nie potrafię tak żyć, nie mogę nie dam rady.
''Pożegnanie na zawsze''
za każdym razem wypowiadane te stwierdzenie jest jak Katrina w mojej duszy,
robi spustoszenie nie do odbudowania.
Każdy ruch, uśmiech, spojrzenie słowo były czymś magicznym,
od pierwszego dnia po ostatni uwielbiałam obserwować chłonąc wszystko wszystko.
Wszystkie zmysły mi się wyostrzały.
( Pięć powszechnie znanych – wzrok, słuch, smak, węch i dotyk – spisał Arystoteles)
Każdy z nich odebrał coś co pozostanie wspomnieniem w głowie i w sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz