piątek, 31 stycznia 2014

Alternatywna osobowość

''Pewnie jesteś u jakieś szmaty, udany seks chociaż miałaś?'' - pokazuje mój wyświetlacz telefonu, wiadomość podpisana Jej imieniem.
Chowam z trudem telefon do kieszeni,
przemierzam chwiejnym krokiem kolejną ulicę.
Zatrzymuje się, odpalam fajka, ponownie ruszam, przechylam butelkę.
Pije szampana, co świętuje.? Upadek.

W paru słowach, jestem sama, odmówiłam leczenia.
Korzystam z resztek życia, chyba tak to sobie tłumaczę.
Zrezygnowałam ze wszystkiego, wszystkich lekarzy, pracy, z Niej.
Leki nie pomagają, mówią że trzeba czasu trzeba czekać.
Praca zabiera mi czas który mogę przeznaczyć na coś pożyteczniejszego.
Gówno prawda od kiedy picie jest pożyteczne.
Dwie osoby zamknięte w jednym ciele, jedna zdaje sobie sprawę z tego,
że powinna walczyć i widzi błędy tej drugiej, która woli trwonić czas na głupoty.

Wyrzucam butelkę, roztrzaskuje się o chodnik,
wychodzę z za rogu i już widzę znajomą ulicę.
Staje przed ochroną, podaje banknot, dostaje pieczątkę, wchodzę.
Zadymiona nora, którą polubiłam od pierwszego razu pobytu z Nią tu.
Podchodzę do barmanki, zamawiam piwo, płacę, odchodzę w głąb klubu.

Siadam na kanapie, obserwuje tańczących ludzi, przewijające się laski,
popijam piwo, odpalam fajka.
Ktoś się przysiada spoglądam na nią, brunetka, raczej przeciętna.
Zaczyna rozmowę, odpowiadam zlewczo-olewczym tonem.
Częstuje ją papierosem, za chwilę przysuwa się, patrzy w oczy,
palimy na studenta, nawet nie wiem kiedy do tego doszło, że mnie pocałowała.
Gadamy chwilę, daje mi swój nr.,
mówię że idę po kolejne piwo nie wracam tam już.

Stoję przy barze, jakaś laska pyta o zapalniczkę,
szybka analiza, jest do Niej trochę podobna.
Odpalam jej, lekko bajeruje,
nigdy nie byłam w tym dobra ale zawsze jakoś działało,
tym razem też nie zawiodło.
Przesuwam rękę po jej biodrze, ona głaszcze mnie po szyi,
zachwala kolor oczu i kształt ust.
Niedługo potem dochodzi do pocałunku.
Po kwadransie mówi że musi wracać do dziewczyny.
Suki niewierne, pełno ich tam.

Podchodzi jakiś koleś, zbywam go na starcie, pomylił się biedaczek.
I powtórka z dwóch pierwszych sytuacji
przewija się jeszcze parę razy w ciągu 3 godzin.
W końcu mam dosyć, zabieram rzeczy, wychodzę, żegnam ochroniarzy.

Dochodzę do przystanku,
zastanawiam się czy jechać na dworzec,
znaleźć jakaś laskę która mnie przenocuje
czy też wypić jeszcze parę głębszych gdzieś indziej.?

Wracam na dworzec.
Prześpię się do rana, a potem wrócę z powrotem do swego życia,
wrócę się starać ponownie wszystko ponaprawiać.
Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz