Czekam na coś co nie nastąpi,
zaprzepaszczając szanse a to co
mogło by być.
Nie zamknęłam swojej przeszłości,
którą
nazywam jeszcze teraźniejszością i przyszłością.
Mam zamiar
czekać,
czekać bo kocham i nie potrafiłabym być z kimś
innym,
więc mam zamiar spierdolić sobie życie oczekując tego
co nie nadejdzie.
Ja nie mogę być z kimś innym bo nie umiem,
rozpierdala mnie to od środka.
Tak kurewsko mocno.
Znalazłam swój sens i kogoś z kim chce być,
albo ta osoba
albo żadna inna.
Wstaje i funkcjonuje.
To już nie jest życie to wypełnianie potrzeb fizjologicznych i
funkcjonowanie.
Bolą mnie żebra myślałam, że mogę tak, że dam rade,
że
skoro druga strona potrafi żyć beze mnie to ja bez niej też.
Przerosło
mnie to, rozpierdoliło.
Widzę zdjęcie i chuj mnie strzela, że już więcej nie
przytulę,
nie pocałuję nie spojrzę w oczy nie pogłaszczę po
policzku.
Mam czekać tydzień, miesiąc, rok, całe lata?
Nie wiem czy moja wątroba to wytrzyma, płuca i psychika.
Prawie cały miasto obeszłam, w tylu miejscach byłam, tyle
robiłam.
Nie kurwa, ja się tu wykończę psychicznie
Tutaj każde miejsce ma swoją historie związaną z nami.
Ja jestem tutaj gdzie ona zawsze była
Ona jest tam gdzie mnie nigdy nie było.
Kiedy myślę o czymś co mogła bym robić z kimś
innym przypomina mi się,
że już to robiłam z kimś kogo bardzo
kocham.
Zaczynam płakać przez to, że wgl pomyślałam o tym,
że mogła bym to robić z kimś innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz